wtorek, 2 sierpnia 2016

♥ Ulubieńcy LIPCA ♥



No dobra, nie pisałam, zostawiłam bloga... porzuciłam, zaniedbałam, ale nie ZAPOMNIAŁAM o nim :)
Pisanie pracy, ostatnia sesja (której nie zaliczyłam, a właściwie, nie zaliczyłam jednych ĆWICZEŃ), doprowadziły mnie do SZEWSKIEJ pasji.
Ostatecznie będę mieć wrzesień i tonę w swojej goryczy. Później do Polski przyjechali rodzice, pocieszali moje złamane serce ;) Zaczęłam też remont w mieszkaniu, przy którym też były problemy, zalana łazienka, farba, której nie dało się ściągnąć i mokry beton pod panelami. Ostatecznie rzuciłam to wszystko, wyjechałam do Szkocji, a mój narzeczony walczy dalej :D

Tak więc, cały sierpień spędzam w deszczowej Szkocji, zabrałam ze sobą walizkę kosmetyków, żebym mogła pisać nowe posty, nadrabiać zaległości i być z wami w stałym kontakcie.
ufff... nareszcie.

Zacznę wiec od ulubieńców miesiąca LIPCA!
Kochani, połowa wakacji już za nami, jak, kiedy i dlaczego?

Przyznam się bez bicia, że przez cały miesiąc malowałam się... sporadycznie. Były upały, ja ciągle dotykam się po twarzy (co jest fuj, ble i nie róbcie tego), makijaż nie był mi specjalnie potrzebny.Jednak, wychodząc ze znajomymi, czy w chłodniejszy dzień lubiłam podkreślić swoją urodę.



Na ustach najczęściej gościły u mnie kremowe pomadki, jest to całkiem miłe oderwanie od matów, które preferuję praktycznie przez pozostałą część roku.
Moimi ulubieńcami, o dziwo nie są też kolory żywe, wakacyjne, tylko te bardziej brudne i zgaszone.
pomadka RIMMEL w odcieniu VINTAGE PINK, zawołał do mnie z ROSSMANOWEJ półki, krzyczał, prawie wrzeszczał ZOBACZ MNIE. I kiedy już go wysłuchałam, zakochałam się. Jest to piękny, bardzo, bardzo brudny róż. Zdrowa wersja "trupiego" koloru. (Niedługo zobaczycie go na ustach). Jest przecudowny. Dodatkowo, na moich ustach trzyma się prawie tak długo jak matowa pomadka, co dodatkowo mnie zachwyciło i spowodowało, że jest moim zdecydowanym ULUBIEŃCEM.
Szminki z MACa to już kultowy produkt. Można je kochać, można powiedzieć MEH. Należę do tej kategorii osób, które je uwielbiają. KOLOR FAUX, to brudno-brązowo- różowy odcień, który podkreśla urodę, ale jej nie zasłania. Jest idealnym codziennym kolorem, który łatwo poprawić, nie wysusza i nie musimy patrzeć jak wygląda ca 5 minut. Nie grzeszy niebywałą trwałością, ale nie jest najgorzej. Jest to mocno kremowa pomadka, która nawilży nasze usta.


W kwestii wyrównania kolorytu cery, niezastąpione były dla mnie produkty z MACa :D Na całą twarz nakładam rozświetlający KREM- Strobe cream hydratant lumineux. Nie jest to stricte baza, ale dla cery suchej, bez widocznych problemów skórnych, będzie świetnie się sprawdzać. Lekko perłowy kolor pięknie rozświetla i ożywia naszą skórę, dając jej przyjemną dawkę nawilżenia.
Korektor PRO LONGWEAR (NC15) to mój faworyt między faworytami. nakładam go tylko w okolicę pod oczami, gdzie mam widoczne zasinienia, i lekkie zaczerwienienia. Pięknie zastyga, wyrównując koloryt naszej skóry. Jednocześnie nie wygląda ciężko. Nie roluje się i cudownie współpracuje z innymi produktami. Pompeczka idealnie dozuje produkt i sprawia, że całość jest bardzo higieniczna. Jedynym minusem jest szklana buteleczka, którą łatwo zbić.

Dodajmy cerze koloru! Jestem bladolica, no dobra, jestem biała. Nie opalam się, bo słońce mnie nie łapie. Dlatego latem lubię dodać sobie odrobinę koloru. Do konturowania używam niezawodnych pudrów z KOBO, łącze oba odcienie, tworząc idealny kolor, który jest wyraźny, ale nie za mocny i wciąż naturalny. I chociaż nie używam podkładu, czy nawet kremu BB, trzyma się na mojej twarzy cały dzień. 
W cudnej 4 jest również żółty puder, którym utrwalam korektor pod oczami. Sprawdza się doskonale! 

Jedyne co mi przeszkadza to ten róż. No nie należy od do twarzowych, przy okazji jest mocno kredowy i matowy, w roli różu wygląda zbyt ciężko. Poświęciłabym go na kolejny żółty puder, lub jakiś fajny rozświetlacz.
Jednak mam swój ulubiony róż. Jest nim CATRICE - rose royce (świetna nazwa), któy daje piękny, satynowy efekt, który wygląda niezwykle naturalnie, delikatnie i tak świeżo. Delikanty różowy kolor odżywa i odświeża naszą cerę oraz ją odmłodzi. Jest zdecydowanie warty uwagi.
Gumki sprężynki, to mój MUST HAVE. Miałam oryginalne Invisibobble, które były spoko, ale pogubiłam je, a nie chciało mi się jechać specjalne do Douglasa. W posiadaniu jestem również sprężynek z Rossmana, które są ok, ale mam tylko te kolorowe, które nie zawsze mi pasują.
Ostatnio będąc na zakupach w BIEDRONCE, napotkałam te cudeńka. Pakowane po 3 sztuki, przezroczyste sprężynki. Które dobrze trzymają włosy, nie plączą ich, nie łamią i nie odgniatają. Dodatkowo łatwo wracają do pierwotnych rozmiarów, kiedy potraktujemy je co jakiś czas wrzątkiem. Uwielbiam je zwłaszcza na basenie. Zwykła gumka moknie, plącze włosy- no nie. A ta jest niezawodna przy korzystaniu z uroków wodnych zabaw :)
Ostatnim moim ulubieńcem i zarazem nowością na mojej toaletce są perfumy S by SHAKIRA - eau florale. 
Przez chwilę mówiłam w myślach: No nie... kwiatowe perfumy. Jak babcia w zakrystii. Jednak dałam im szanse. powąchałam i PRZEPADŁAM! 
Są one przeznaczone dla fanów słodkich zapachów, wyczuwalna jest w nich nuta: bergamotki, czarnej porzeczki, malin, jeżyny, jaśminu helitropu. A podstawę stanowi wanilia i piżmo. 
Jednak nie przyprawiają one o mdłości. Są lekkie, dziewczęce, urocze i niezwykle przyjemne. Utrzymują się dobrze, chociaż nie rewelacyjnie. Uroczy różowy flakonik zawiera 80ml zapachu, co jest spora pojemnością, która na pewno na trochę starczy. Jego cena też jest całkiem przystępna. Dlatego jeśli będziecie mieli je na widoku- powąchajcie!

I to już wszyscy moi ulubieńcy.
Znacie ich, macie, używacie i też kochacie?
Koniecznie podzielcie się ze mną w komentarzach. 


2 komentarze:

  1. Tez uwielbiam gumki sprężynki. Ostatnio jedna mi się rozpadła ale już mam zapas :)

    OdpowiedzUsuń