poniedziałek, 8 sierpnia 2016

♥♥♥Testujemy: L'oreal CUSION i Maybelline Anti Age Erasier ♥♥♥


Mój wyjazd do UK, nie mógł obyć się bez chociaż minimalnych zakupów kosmetycznych.
Postanowiłam wypróbować podkład o lekkim i rozświetlającym wykończeniu oraz wychwalany, chociaż niedostępny w Polsce, korektor pod oczy.
Chcecie zobaczyć jak sprawdziły się na mojej suchej cerze z dość mocnymi sińcami?
To czytajcie dalej! ;)



Podkład L'OREAL NUDE MAGIQUW CUSHION- został ewidentnie zainspirowany koreańskimi trendami "kolorówkowymi". I bardzo dobrze.
Obietnice producenta mają nam gwarantować: średnie krycie, z możliwością jego budowania oraz piękne rozświetlające wykończenie.

Jednak zanim przejdziemy do zweryfikowania obietnic z rzeczywistością, zatrzymajmy się chwilę przy opakowaniu produktu. JEST PRZEPIĘKNE (oczywiście w mojej opinii), male zgrabne pudełeczko, które przypomina te od pudru z różowo-fioletowym, lustrzanym wieczkiem. Cudeńko.

W środku znajduje się spore lustro, które jest bardzo przejrzyste- idealne do robienia poprawek w środku dnia. Pod lusterkiem mamy gąbeczkę- aplikator, która jest dobrej jakości, aż sama byłam zaskoczona. Jest miękka, ładnie wykonana i nie kiczowata.
Po otworzeniu pierwszego "piętra" i otworzeniu naklejki ochronnej (akysz grzebiące paluchy w nowym produkcie), ukazuje się nam podejrzana gąbka, nasączona podkładem.
Jednak... wybrałam kolor 01 Porcelana, po ujrzeniu takiego ciemnego koloru, prawie wypadłam z kapci.

JEDNAK... kolor pięknie dopasował się do mojej białej karnacji. Jeśli chodzi o KRYCIE, jest ono lekkie z możliwością budowy do średniego. Osoby potrzebujące mocnego krycia, nie będą z niego zadowolone. Kolor pięknie stapia się z naszą skórą i zostawia jedne z piękniejszych wykończeń. Świetliste, zdrowe i bez drobinek!
Na trwałość, też nie mogę narzekać, lekko przypudrowany, trzymał się cały dzień.
Jedyne na co narzekam, to niehigieniczne opakowanie. Nie mogę użyć podkładu na nikim innym. Jednak jest to mój podkładowy faworyt i mam nadzieję, że szybko wejdzie do Polski.
Jego cena też nie jest zachwycająca 15 funtów= 75zł. To dużo jak na drogeryjny podkład, dlatego DROGERIE INTERNETOWE- liczę na was! :)

Korektor Anti- Age The Eraser Eye od Maybelline, jest bardzo znanym, chociaż ciężko dostępnym, kosmetykiem w Polsce.
W blogosferze zasłynął jako lekki, nawilżający, ale mocno kryjący korektor pod oczy. Dostępny jest w 2 odcieniach: Light i Medium.

I co mogę o nim napisać. Jest za ciemny, jednak pudruje go prawie białym pudrem z Inglota więc, daje radę. I na pewno stanie się moim ulubionym korektorem, ale na co dzień.
Nie do końca przykrywa moje cienie, ale nie wysusza okolic pod oczami, nie wchodzi w zmarszczki mimiczne i jest trwały. Można też budować jego krycie, jednak na co dzień, nie jest mi to potrzebne. 

Co do opakowania. Gąbkowa kulka, z której możemy bezpośrednio zaaplikować korektor, jest dobrym i złym pomysłem. 
Złym, bo jest niehigieniczny. Dobrym, bo nie wylejemy za dużej ilości produktu. Z tego co mi wiadomo, można ściągnąć tę gąbeczkę i stosować go nanosząc pędzelkiem i to jest super opcja dla wizażystów. 

Żałuje, że nie ma jaśniejszego odcienia, tego korektora, ale kto wie, w końcu ten korektor wychwalany jest na całym świecie, może Maybelline poszerzy gamę kolorystyczną?


Tak prezentuje się efekt końcowy mojego makijażu. Mój bardzo wysuszony nos, świeżo po przejściu tornada, nie wygląda gorzej, niż bez podkładu. 
Całość przypudrowałam kuleczkami z KOBO i trzymało się cały dzień :) 
Jestem zadowolona z efektu i z zakupu, zwłaszcza podkładu :)


Próbowałyście już może, któregoś z tych kosmetyków?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz