czwartek, 7 kwietnia 2016

♥ ULUBIEŃCY MARCA 2016 ♥



Kochane Panie i Panowie,
Mamy już Kwiecień. Czy jest ktoś w stanie mi powiedzieć, kiedy ten marzec był? Bo nawet nie zauważyłam.
Kolejny bardzo zwariowany miesiąc, święta, uczelnia, praca, sesje.
KOMPLETNY BRAK CZASU.

Jednak na makijaż i kosmetyczne nowinki- zawszę znajdę czas ;)
Ostatnio usiadłam i załamałam się nad stanem swojej skóry, wygląda jak wąż, jest strasznie sucha, zmiana pogody i  bardzo duża amplituda temperatur, powoduje, że moja twarz przypomina tosta i to mocno wysuszonego.
Ciągle szukam kremów idealnych, dlatego w tych ulubieńcach nic specjalnego z pielęgnacji nie pojawi się, niestety. Jestem też w trakcie testowania kilku nowinek do włosów, niektórymi jestem zachwycona, ale chciałabym poużywać ich jeszcze trochę, aby moja opinia była w pełni rzetelna i pełna.

Czas najwyższy przejść do konkretów.

KÓŁKO DO KONTUROWANIA- KOBO


Przyjemna kremowa konsystencja, świetnie dobrana paleta barw- każdy znajdzie odcień dla siebie, zwłaszcza jeśli chodzi o bronzer. Dodatkowo podkłady są niezwykle łatwe w blendowaniu, uważam, że nawet mało wprawiona osoba powinna dać sobie radę.
Ważne są narzędzia, których używamy do ich nakładania. Trójkąciki są stosunkowo małe, więc, żeby nie mieszać za bardzo kolorów, do ich nakładania wybrałam mała kuleczkę O8 GLAMBRUSH.
Sprawia się do tego zadania doskonale, dzięki zbitemu włosiu i kształtowi, który przypomina palca, precyzyjnie naniesie podkład tam gdzie chcemy. Do rozcierania używam gąbeczki od REAL TECHNIQUES.
Należy jednak pamiętać, że taki sposób konturowania, nie jest najlepszy na co dzień. Moim zdaniem jest trochę za ciężki. Jednak, na wielkie wyjścia, zwłaszcza te wieczorne, czy na sesje zdjęciowe- będzie idealny. Sztuczne światło mu nie straszne.

PUDER DO KONTUROWANIA INGLOT HD- 503

Pozostańmy w temacie konturowania trochę dłużej. Pudry do konturowania od firmy INGLOT są chyba większości z nas doskonale znane.
Mnogość odcieni i podtonów sprawia, że każda karnacja znajdzie coś dla siebie. Należy jednak pamiętać, że w rodzinie pudrów modelujących są również te rozświetlające.
Puder w numerze 503- właśnie do nich należy. Jednak, dla mnie jest za ciemny, żeby rozświetlać partię twarzy, jest praktycznie taki sam jak kolor mojej skóry.
Używam go pod oczy, aby ugruntować korektor i naprawdę bardzo mocno  pokochałam sposób nakładania "na mokro". Polegający na tym, że zwilżoną gąbeczką, nabieramy puder i delikatnie wklepujemy go w korektor. Powoduje to, że nie wygląda ciężko, skóra jest jak z jedwabiu, a korektor, moim zdaniem, trzyma się o wiele, wiele dłużej!

KOREKTOR ROZŚWIETLAJĄCY WIBO

BARDZO MAŁO WYDAJNY. Nie starczył nawet na miesiąc, muszę przekalkulować, czy nie bardziej opłaca się kupić droższy korektor, który jednak chwilę mi posłuży. Jednak trzeba przyznać jedno, ten korektor jest naprawdę świetny. Pięknie rozjaśnia cerę, odbija światło i ma przyjemną lekką formułę- idealną do mieszania go z cięższymi korektorami. Gdyby nie jego wydajność, byłby naprawdę doskonały i nikt nie mógłby powiedzieć, że to niskopółkowy produkt, za zaledwie 9zł. 
Warto go jednak wypróbować, żeby zobaczyć, czy tego typu korektory nam odpowiadają, nie ciemnieje i ma bardzo jasny chłodny odcień, który pomaga w maskowaniu cieni. 

RÓŻ DO POLICZKÓW CATRICE

Jaki ten produkt jest niesamowicie wydajny i taki jedwabisty. Mój ulubiony kolor to 020 ROSE ROYCE. Ma bardzo delikatny i naturalny odcień różu, zachowany w zdecydowanie chłodnej tonacji. Jest on PERFEKCYJNY dla bladolicych. Długo się utrzymuje i nie zanika. Bardzo łatwy do rozcierania i trudno zrobić sobie nim krzywdę. Na samym początku stwierdziłam, że skoro jest taki malutki, to na pewno mało wydajny- byłam w przeogromnym błędzie, pomimo częstego używania, nie widać po nim ubytku. 

INGLOT KOHL PENCIL 05

Bardzo długo szukałam idealnej kreski na linię wodną, która nie będzie dla mnie za ciemna. Kiedy wyglądem przypominasz szpitalną ścianę, jest to naprawdę duże wyzwanie. Jednak moje myśli, jak zwykle, odczytał INGLOT, który niczym ulubiony superbohater przybiega mi na ratunek (swoją drogą, kto to widział, żeby superbohater pobierał za to kasę). Wyszedł na przeciw moim oczom i... pomachał do mnie nową serią kredek KOHL PENCIL, która zachwyca większość swoich użytkowniczek. Postanowiłam wypróbować numer 05, czyli przyjemny beż. 
TAK! TAK! TAK! udało się, jest tak jasny, że aż idealny. Nie odcina się i nie powoduje, ze oczy wyglądają na zmęczone. Jest miękka więc nie podrażnia tego wrażliwego miejsca, i bardzo trwała. Dzięki czemu nie musimy jej ciągle poprawiać. 
Najgorsze jest to, że kiedy ją kupowałam kosztowała 27zł, kiedy po tygodniu wróciłam, po zakup kilku koleżanek dla niej kosztowały już 41zł- dzika rozpacz. 
Ale i tak polecam, na pewno nie pożałujecie zakupu. 

ZOEVA- COCA BLEND

Doskonale rozumiem każde słowo zachwytu nad paletkami firmy zoeva. Są warte każdej złotówki, którą musimy w nią zainwestować. Cienie są bardzo miękkie, świetnie się blendują a ich różnorodność powoduje, że możemy stworzyć nią makijaż na każdą okazję. 
Perfekcyjna dla jasnych oczu, ciepłe odcienie, które znajdują się w zgrabnym, tekturowym opakowaniu, pięknie wydobędą np. niebieską tęczówkę. 
Cienie mają zarówno matowe jak i metaliczne wykończenie, dzięki czemu stworzymy pełny makijaż oka. Ich pigmentacja jest na tyle doskonała, że nie zużywamy dużej ilości cienia. Moim zdaniem paleta idealna, no może, małe lusterko by jej nie zaszkodziło, ale i tak nie mogę za dużo ponarzekać. 

I to już wszyscy moi ulubieńcy. Jacy byli wasi?
Podzielcie się nimi ze mną, w komentarzach. Bardzo chętnie poczytam i może kilka z nich wypróbuję? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz