sobota, 9 stycznia 2016

Ulubieńcy roku 2015




Cześć kochani!
Witajcie już w 2016 roku, jeszcze nie przyzwyczaiłam się do pisania 2015 w datach, teraz to dopiero będę miała problem. Czy wam też ten rok minął szybciej niż szybko?

2015 rok zaowocował w wiele, naprawdę WIELE niesamowitych kosmetyków. Sama zaczęłam porównywać konsystencje cieni, stałam się bardziej wybredna i ciężej mnie zadowolić. Widzę wielką różnicę w wykonywanych przeze mnie makijażach- naprawdę! Jeszcze daleko mi do powiedzenia, jestem w tym DOBRA, ale mogę powiedzieć, że się rozwijam i staję się coraz LEPSZA ;) A to zasługa moich małych (wielkich) skarbów.

W tym roku, szczególnie miło odznaczyła się marka Golden Rose, My Secret, Inglot i Kobo (choć tej firmy w ulubieńcach, nie będzie, to i tak ją uwielbiam)- wypuszczając na rynek tak świetne produkty, że nie czułam potrzeby sięgania po drogie i selektywne marki (no dobra, czasami czułam potrzebę, ale nie zawsze). Do drogerii typu natura i rossman zaczęły wchodzić produkty do konturowania twarzy, czego wcześniej nie było! Matowe pomadki zawładnęły ustami polek, konturówki poszły w ruch.
Wydaje mi się, że ten rok był wyjątkowy. Bardzo urosła wiedza Polek, na temat makijażu. Też to zauważacie? Coraz mniej widzę osób z odcinającym się podkładem, oponą dookoła oczu (czarna kredka), czy perłą pod sam łuk brwiowy. W prawdzie częściej widzę bardzo, bardzo, bardzo, BARDZO złe konturowanie, ale przechodzę obok tego z uśmiechem, przecież każdy z nas się uczy, rozwija, fajnie, że podglądają, próbują i ćwiczą.

Przejdę już do rzeczy. W dzisiejszym poście przestawię 12 ulubieńców ubiegłego roku. Postanowiłam ograniczyć ilość fenomenalnych kosmetyków, aby wybrać same perełki, takie naprawdę Must Have w każdej kosmetyczce. (kolejność nie ma znaczenia)
Miłej lektury!

1. GOLDEN ROSE- Velvet Matte Lipstick
Czy ktoś ich jeszcze nie zna? Pełna gama kolorystyczna, od jasnych nudziaków po fiolet, a nawet czerń!
W swojej mini kolekcji mam ich 6 +2 w kredce. Świetna jakość, potrafią utrzymać się nawet 9h!!! Bardzo intensywna pigmentacja, ładnie rozprowadzają się po ustach. Dodatkowo, dzięki witaminie E, aż tak bardzo nie wysuszają naszych ust i nie podkreślają, bardzo mocno, suchych skórek.
Co więcej, kosztują zaledwie 11zł. Czego chcieć więcej?

2.Golden Rose- konturówki do ust

Skoro jesteśmy już przy firmie Golden Rose i przy temacie ust- nie mogłabym nie wspomnieć o ich cudownych masełkach... o przepraszam KONTURÓWKACH.
Cudowna miękka konsystencja i pigmentacja. Łatwo się ostrzą. Gama kolorystyczna jest tak szeroka, że można dostać oczopląsu. W swojej kolekcji mam 7 kolorów (jeden uciekł) z różnych serii.
Seria Classic, teoretycznie ma być wodoodporna, nie wiem, nie próbowałam, ale ich trwałość jest zdumiewająco dobra.
Drugą serią jaka posiadam to po prosto Golden Rose lip liner, równie świetne. Co mogę więcej napisać?
Wiem, że jest jeszcze seria Emily, ale chyba jej nie zauważyłam, wiec nie wzięłam na próbę.
Cudowne fiolety, to wielki + dla tej firmy, w końcu dobrałam konturówki do swoich śliwkowych pomadek.
Dodatkowo są łatwe do naostrzenia i kosztują 6-7zł :)
ACH...

3. Inglot- pudry HD do konturowania 


W swojej kosmetyczce mam 2 pudry z tej serii, kultowy już 505, czyli idealny szary brąz, dla jasnych karnacji. Trzeba uważać, żeby sobie nie zrobić plamy, ale przy odrobinie wprawy, nie stwarzają żadnych problemów. Ładnie utrzymuje się na skórze, tworząc naturalny cień na naszej twarzy.
Do uzupełnienia konturowania mam też odcień 503, który tworzy do rozjaśniania partii twarzy, które chcemy uwypuklić. Świetny jako puder w okolice pod oczami, używam go to tego celu namiętnie ;)
Koszt to ok 30zł sztuka + musimy dokupić paletkę, a to już jest zależne od jej wielkości.


4. my Secret- face illuminator powder 

Jak długo poszukiwałam tego produktu, wiem tylko ja i mój narzeczony. Ciągle był wyprzedany, ale to chyba tylko potwierdza jego świetność.
Ta tafla, ten blask, och. Jestem w nim tak zakochana, że aż mam ochotę się do niego przytulić. Jest cudowny. Tak naturalny w swojej taflowości, bez drobinek, w idealnym kolorze szampana, przez co będzie pasował do większości z was.
Tak przyjemny w dotyku, jak aksamit. Niesamowite.
Z tego co mi wiadomo, jest to produkt, który stworzył Daniel Sobieśniewski- który jest niesamowitym wizażystą.
Sam produkt kosztuje 15zł i nie da się go zużyć. Można stopniować efekt, od delikatnego blasku, bo efekt mokrej skóry. TAAAAK!

5. The Balm- Bahama Mama

Trudny produkt, łatwo nim o plamę. Ale kiedy pogadacie już z tą piękną panienką na opakowaniu i ładnie poprosicie swoje pędzle o współpracę to efekt będzie WOW. Bronzer o oliwkowych tonach, chłodny. Nadaje się do koturowania, ale raczej dla osób nie o wampirzej karnacji, sama trochę podkręcam nim konturowanie policzków, a opalam się nim latem, kiedy muśnięta słońcem, nie opalam się na złoto, tylko własnie bardziej tak... oliwkowo.
Niesamowity i już kultowy produkt, bez którego nie wyobrażam sobie modelowania twarzy.
Kosztuje ok 70 zł i dorwiecie go w internetach albo w Douglasie :)

6. Catrice- eye brow stylist 

Moja niezastąpiona kredka do brwi. w zależności od humorku używam 040 albo 030 (ta na zdjęciu)
040 jest bardzie chłodna, taupe, 030 to ciepły brązik.
miękka, trwała, z bardzo poręcznym grzebyczkiem na końcu. Szybko się nią obsługuje. Nie jest ani za miękka, ani za twarda. Nie ściera się, chociaż nie jest to produkt wodoodporny. Ze względu na to, że jestem człowiekiem- leniem, kredka to dla mnie idealne rozwiązanie. Nigdy nie chce mi się używać pędzelka z rana do brwi. Nie wiem dlaczego, nie lubię tego.
Kosztuje 14zł, jest bardzo wydajna i nie łamie się w środku. Serdecznie polecam ;)

7. Color tatto


I teraz taką tu mamy sytuację. Miałam ich więcej, ale pojechałam do mamy i zostały mi 2. Ale to świadczy o ich cudowności. Bo mama ma bardzo tłusta i opadającą powiekę, ja mam normalną ze skłonnością do opadnięcia ;(
Koloru po lewo, czyli 040- permanent taupe używam czasami do podkreślania brwi, jak zależy mi na w miarę wyraźnym efekcie, np do zdjęć. :) Jest świetny. Częsciej używam go pod ciemne cienie, które cudownie podbija ;)
091 Creme de rose- cudowna baza pod cienie, o różowych tonach, które jednak nie przeszkadzają w pracy z cieniami, nawet tymi ciepłymi. Pięknie utrzymuje cienie, nie zbiera się w załamaniu i nie roluje się. Podbija (chociaż delikatnie) cienie. Jest świetna.
Ta bardziej waniliowa, też jest cudowna, ale została mi zabrana ;( Na pewno kupię nowe opakowanie :)

8. Too faced - semi sweet i MUR- Naked 

W tym przypadku trochę okłamałam i złamałam reguły. Generalnie sprawa wygląda tak.
Obie paletki są cudowne, świetnie się z nimi pracuje i należą do rodziny czekoladowej.
Wiadomo too faced- semi sweet ma niezwykłą konsystencje, różne wykończenia, piękny zapach, pigmentację bardzo, bardzo mocną i opakowanie jest bardzo solidne.
Co za tym idzie... 190zł, moi mili.
Zdając sobie sprawę, że nie każdego stać na taki wydatek, chciałam pokazać świetną alternatywę.
Cienie z Makeup Revolution, są naprawdę świetnej jakości, może nie tak cudownej jak z too faced, ale za cenę 40zł, nie mamy się czego przyczepić. Łato się blendują, znajdziemy w niej maty i metaliki. Opakowanie chociaż plastikowe nie jest tragiczne + ma piękne, duże lusterko.
Decyzja należy do was. Ja tych paletek używam non stop :)

9. Inglot- freedom system- cienie


Moja dziecinka, moje cudeńko, mój skarb.
Firma Inglot ma w swoim asortymencie masę cieni, o róznych wykończeniach, jedne są lepsze, drugie ciut gorsze, ale na szczęście wszystkie możemy podotykać na wyspach, czy w sklepach Inglota.
Moja paletka składa się z 20 cieni, które sama sobie wybrałam, zgodnie z moimi upodobaniami i potrzebami. Z każdego z tych cieni jestem niezwykle zadowolona i w każdym jestem zakochana. Chociaż najbardziej miedź i obok niej chłodny brąz, mówią do mnie. ;)
Koszt jednego cienia to 15zł lub 19 za te potrójne- rainbow :)
koszt takiej palety to ok 360zł (wliczając w to koszta samej palety)
+ jest to, że można ją uzupełniać stopniowo, nie nakładając na siebie dużego wydatku. :)

10. Inglot- kohl pencil 05


Idealna cielista kredka na linie wodną. miękka, trwała, nie szczypie w oczy, nie podrażnia ich. Ma idealny odcień beżu. Nic więcej nie dodam, jest niezastąpiona i bardzo wydajna.
koszt 40zł

11. Loreal-  true match 


Moja cera sucha miło uśmiecha się do tego podkładu. Nie wysusza, nie podkreśla suchych skórek, ma piękny jasny odcień.
Jego wykończenie jest bardzo naturalne, nie zostawia tapety, a jednocześnie ładnie kryje drobne niedoskonałości i wyrównuje koloryt skóry. Dzięki drobinkom, które nie są chamskim brokatem, pięknie rozświetla naszą cerę, nadając jej zdrowy wygląd. Nie śmierdzi, ma wygodną pompkę, na mojej cerze utrzymuje sie cały dzień.
 Nie zapchał mnie, nie podrażnił. Jest naprawdę cudowny. Uwielbiam go.
koszt 35zł, bo chyba nikt nie kupuje go w drogeriach stacjonarnych ;)
12. Inglot- Makeup Fixer 


Ostatni z moich ulubieńców.
Jak już pisałam wyżej, mam suchą cerę, nienawidzę wiedz pudrowego efektu, do tego przychodzi mi z ratunkiem to cudo wyżej. Czy utrwala? Tak, ale jak użyjemy go pod makijaż. Użyty już po, scala nasze warswy, co może przyczynić się do przedłużenia trwałości makijażu, ale nie jakoś spektakularnie.
Na pewno, nasza twarz, nie będzie ciężka od makijażu, będzie wyglądała na zdrowszą. Latem, kiedy makijaż potrafi sprawić psikusa, wystarczy spryskać twarz mgiełką fixującą i makijaż odratowany, chociaż w takim stopniu, że ludzie nie będą się na nas patrzeć z dziwnym wyrazem twarzy.
Nie pamiętam ile kosztował... 40zł?

Kochani. Gratuluję wam jeśli doszliście do końca. Przeczytaliście wszystko.
Czy coś z moich ulubieńców było też i waszym? Co dla was jest best of the best 2015?

Ciepło pozdrawiam! 

2 komentarze:

  1. Tez lubię cienie Inglota, rozswietlacz my secret, pomadki GR i palety TF. Konturówki GR z tej serii jednak są dla mnie za twarde, wolę z serii Emily :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zwrócić uwagę na tę serię konturówek, jakoś nie mogłam ich zauważyć do tej pory, ale teraz już wiem czego szukać ;)

      Usuń