sobota, 5 marca 2016

Makeup Revolution- Salvation velvet lacquer

O matowych pomadkach od MUR krążą mieszane opinie.
Z jednej strony, fajna pigmentacja, ogromna gama kolorystyczna, wygodny aplikator.
Z drugiej strony, mogą się kruszyć.
Zauważyłam jednak, że dzieją się z nią dziwne rzeczy przy 2 warstwach, kiedy tego produktu na naszych ustach, jest zwyczajnie za dużo.
Moje usta, nie są też specjalnie wymagające, większość produktów trzyma się ładnie.

Przechodząc do konkretów. Będąc jeszcze u rodziców w UK, zamówiłam sobie na promołszyn 2 kolory matowej pomadki z MUR o nazwie Salvation velvet lip lacquer.
Zdecydowałam się na 2 nietypowe kolory, bardzo ciemne, bardzo wyraziste i zdecydowanie nie dla każdego.



Wybór padł na VELVET BLACK HEART i VELVET VAMP.
 Pierwszy- praktycznie czarny fiolet. W sztucznym świetle lampy ładnie widać jego kolor rzeczywisty, jednak w naturalnym świetle, to czerń.
Kolor piękny, głęboki, świetnie napigmentowany.
Drugi- to bardzo, bardzo, bardzo, bardzo głęboka wiśnia.
Równie piękny kolor i bardzo głęboki, w świetle dziennym również podchodzi pod czerń.

Jak prezentują się na ustach?

Zdecydowanie wymagają konturówki, jak widać, żadna nierówność nie zostanie wybaczona. Zdecydowanie nie.

Pomadki znajdują się w "błyszczykowych" opakowaniach, plastikowych z nadrukowanym złotym napisem. Ładne, proste i estetyczne.

Aplikator również taki jak w większości błyszczyków, czy płynnych pomadek. Blokadka uniemożliwia nałożenie za dużej ilości produktu na gąbeczkę. Co bardzo ułatwia pracę.
Jedna warstwa wystarcza na pokrycie ust średniej wielkości :)

Pomadki możecie dostać w prawie każdej drogerii internetowej a ich koszt to ok 15zł.
Przyznaje szczerze, że pomimo mojej wielkiej miłości do tych kolorów, nie ubieram ich na co dzień, kupiłam je z zamysłem wykorzystania, przy makijażach na sesję zdjęciową.

A wam jak podobają się takie kolorki?

1 komentarz: