środa, 4 marca 2015

Inglot perfect length & define mascara






Cześć waniliowe Ptysie!

Kłaniam się jedną nóżka.
Jestem Marta, mam obsesje na punkcie POSIADANIA kosmetyków (połowy nawet nie otworzyłam).
Ciągle się uczę, podglądam i ćwiczę. Lubię to.
Mam w sobie dużo pokory, wiec jeśli powiesz mi, że można coś zrobić lepiej, to proszę, mów, krzycz, piszcz i pisz!
Więcej o mnie znajdziecie na PHOTOBLOGU. 
Prywatę znajdziecie na INSTAGRAMIE @marta.krzymowska



A teraz... Do rzeczy Panie i mam nadzieję Panowie.

Inglota kocham, czasami mniej, czasami bardziej. Ale zawsze.
Najczęściej romansuje z ich pudrami  i cieniami. Jednak niedawno nawiązałam nową relację z tuszem do rzęs- Inglot perfect length & define mascara

IIII.... Nie zachwycił mnie. Mam go od miesiąca i nic się nie zmieniło jeżeli chodzi o jego działanie. Jak powszechnie wiadomo, niektóre tusze, potrzebują trochę czasu.
-Ma bardzo fajną szczoteczkę- grzebień. Ktora ma rozdzielać rzęsy. Może nie skleja specjalnie, bo jest niesamowicie suchy (ale o tym za chwilę), ale, czy szczególnie rozdziela? Nieee, raczej nie. 


Dalej
- Jak wcześniej wspomniałam jest niesamowicie suchy,zastyga w mgnieniu oka, nałożenie drugiej warstwy jest trudne i źle wygląda.
- nie pogrubia nic a nic... ale ok, w końcu jest wydłużający

- nie wydłuża, wiec jest do niczego.




















- osypuje się.

Powiem wam, że... na moich rzęsach, ten tusz zupełnie się nie spisał. Ale będzie świetny dla 

osób, o gęstych, długich rzęsach. Bo jak zauważyłam, u takich dziewczyn, ten tusz jest idealny. 


Efekt 2 warstw 



6 komentarzy:

  1. jaki piękny nagłówek :D!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dla mnie dziad, ale widziałam jakie cuda czyni u tych co i tak już maja wachlarze ;(

      Usuń
    2. u mnie pewnie wypadłby tak samo słabo jak u Ciebie :<

      Usuń
  3. Dobry początek ! :D
    A tusz rzeczywiście kiepski
    http://goldshinebeauty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń